Historia:

Nadwiślańskie tereny były obszarem granicznym, o który spierały się dwa olbrzymie Cesarstwa: Prus i Rosji. Podczas Kongresu Wiedeńskiego (1814–1815) podjęto decyzję o utworzeniu Królestwa Polskiego w unii personalnej z Rosją i granicę wytyczono m.in. na rzece Drwęcy, aż do jej ujścia. Jednak Rząd Pruski zabiegał o to, aby „dobra torunian leżące teraz za granicą w Rosji znalazły się również w ich państwie”. Dzięki tym staraniom, skorygowano rozbiorową granicę prusko-rosyjską. Trójkąt Złotoria – Silno – Lubicz, leżący pierwotnie w Kongresówce, znalazł się w Prusach i nazwany został „Drwęckim Kątem”. Dlatego granica widoczna jest w dzisiejszym lesie (jest nim rów graniczny z kopczykami i kamieniami), nie zaś po granicy nurtu rzeki Drwęcy.

Granica zaborów rosyjskiego i pruskiego biegła od północy, z Brodnicy nurtem Drwęcy, skręcając w Lubiczu Dolnym w górę strugi Bywka. Następne 15 km granica biegła lądem, aby po przekroczeniu Wisły ruszyć nurtem Tążyny w górę rzeki, na południe. Granica na tym odcinku powielała wcześniejszy podział dóbr kościelnych, czy też na części swego biegu granicę dóbr biskupstwa płockiego i własności miasta Torunia. Do dziś dawna granica zaborów rozdziela diecezje toruńską i włocławską, a co za tym idzie stanowi również granicę leżących na tym terenie parafii. W dużej swej części rozdziela też gminy Lubicz i Obrowo. Granica prusko-rosyjska w znacznej części miała charakter naturalny, wyznaczały ją rzeki i jeziora.

Granica prusko-rosyjska była najdłuższą granicą w ówczesnej Europie i liczyła ponad 1100 km.

Przygraniczne patrole po stronie rosyjskiej zawsze były liczniejsze, przeważnie trzyosobowe. Natomiast po pruskiej – najczęściej jednoosobowe. W Cesarstwie Rosyjskim wprowadzono uciążliwą politykę paszportową, czym bardzo utrudniono podróżowanie Polakom. Dokumenty wydawano po długich i kosztownych procedurach, w związku z tym podróże stały się dostępne tylko dla zamożnych obywateli. Cena paszportu na początku XX w. wynosiła dla Królewiaków 25 rubli za jednorazowy przejazd, a więc równowartość ceny 5 dobrych par butów.

Nieco inne podejście do istnienia granicy mieli Prusacy. Traktowali kordon jako atrakcję turystyczną i rozrywkową, co często uwieczniali na fotografiach. W Otłoczynie była nawet wieża widokowa reklamowana w prasie jako miejsce, z którego można było zobaczyć Rosję. Na granicy znajdowało się sporo oberży i restauracji, m.in. w Lubiczu i Silnie, do Silna pływał nawet statek wycieczkowy z Torunia.

Krajoznawczy opis wycieczki:

- W słoneczny majowy poranek grupa uczestników WR spotkała się na przystanku MZK w Lubiczu Dolnym. Stąd po przywitaniu przez prowadzącą Hannę Czech uczestnicy wyruszyli w trasę. Pierwszym obiektem była pruska komora celna, następnie po przejściu mostem  na rzece Drwęcy wkroczyliśmy do Lubicza Górnego. Idąc przez miejscowość prowadząca objaśniała mijane obiekty, tak dotarliśmy do amfiteatru. Tu po zrobieniu grupowego zdjęcia wysłuchaliśmy historii zamieszkujących tu Żydów. Skrajem wsi dotarliśmy przechodząc przez rzeczkę Bywkę do bramy cmentarza w Lubiczu Górnym, na zbiórkę uczestników XII Rajdu Granicznego.   
Tutaj spotkaliśmy się z pozostałymi osobami i organizatorem XII edycji Rajdu Granicznego panem Janem Młynarczykiem. Po wprowadzeniu nas w tematykę dzisiejszej wycieczki grupa wyruszyła na trasę szlakiem dawnej granicy zaborów 1815 – 1920.
- Przebieg granicy na tym odcinku stanowi linię łamaną w postaci rowu granicznego. W każdym wierzchołku tej linii znajduje się (lub znajdował) kamień graniczny, często umieszczony na kopczyku. Rów graniczny wykopali Rosjanie, oni również wytyczyli po swojej stronie, drogi by mogły po nich krążyć straże, postawili mostki i strażnice. Tylko Rosjanie pilnowali granicy by mieszkańcom Pomorza utrudnić drogę do powstańczych szeregów oraz ograniczyć szmuglowanie towarów. Tak skomplikowana linia graniczna dawnej granicy zaborów 1815 – 1920 to efekt poszanowania nadrzędnej własności prywatnej od państwowej.

- Trasa wiodła drogą najpierw wzdłuż cmentarza, by po jego minięciu skręcić pod katem prostym na południe, idąc wzdłuż widocznego rowu po 3,5 km dotarliśmy w miejsce, gdzie stała kiedyś rosyjska strażnica. Po kolejnym kilometrze granica skręca pod kątem prostym w kierunku wschodnim w kierunku otwartych łąk i pól Obór (rów graniczny został tutaj włączony do systemu melioracyjnego oborowskich łąk). Na 6 km granica przekracza rzeczkę Jordan (droga przechodzi mostkiem wybudowanym przez Rosjan) i biegnie w kierunku Kopanina. Tutaj na wydmie znajdują się pozostałości po cmentarzu ewangelickim. Następnie granica skręca na wschód, rów schodzi lekko w dół do pomnikowego dębu zwanego popularnie „Dębem Przemytników” (ob. ok. 490 cm).

Wiódł tędy jeden z przemytniczych szlaków. Niedaleko znajdowała się strażnica, więc w okolicach drzewa podobno pochowano wielu przemytników zastrzelonych przez pograniczników.

Przy nim zatrzymaliśmy się na dłuższy odpoczynek podczas którego wysłuchaliśmy szeregu informacji. Wypoczęci wyruszyliśmy w dalszą drogę wzdłuż rowu granicznego który biegnie skrajem lasu (o różnym wieku), wzdłuż płotu ogradzającego młodnik w kierunku południowym, na 9 km mijamy wierzchołek wzniesienia z rowem a w nim kopczyk i kamieniem. Maszerujemy dalej wzdłuż granicy która zakreśla dwa duże łuki, najpierw skręcając pod kątem prostym w kierunku południowo-wschodnim a przy głazie narzutowym pod kątem prostym ponownie w kierunku południowo-wschodnim. Dochodzimy drogą do ogrodzonego osiedla domków jednorodzinnych, wchodzimy na wysoki brzeg jeziora Dzikowskiego, minąwszy jezioro granica nadal podąża na południe leśną drogą (rów graniczny jest dobrze widoczny) przez wysoki sosnowy las do drogi Osiek – Złotoria którą przekroczyliśmy i skierowaliśmy się w stronę Wisły. W Chrapach, na niedużych wzniesieniach niedaleko rzeki, stały kiedyś ostatnie strażnice. Dziś nie ma już po nich śladu, ale zachowały się jeszcze repery – znaki geodezyjne umieszczone na przeciwległych górkach. Do dziś zachował się reper rosyjski z elementem żeliwnym, oraz pruski z literami DW, oznaczającymi prawdopodobnie Drewenzwinkel – „Drwęcki Kąt”.

- Dalej wędrówką pokierowała H. Czech by „Wiślaną ścieżką” oznakowaną tablicami dotrzeć na przystanek MZK w Silnie gdzie zakończyła się nasza dzisiejsza wędrówka.

Relację opracował: Tadeusz Perlik.