-- W upalny poranek (28ºC) uczestnicy zebrali się przy Szpitalu Dziecięcym na os. Na Skarpie. Stąd grupa wyruszyła duktami i drogami przez Las Bielawski i Dąbrowę w Kaszczorku do miejsca biwakowego nad rzeką Drwęcą gdzie zatrzymała się na odpoczynek
Drwęca jest typową
rzeką pojezierną. Na całej długości stanowi rezerwat
wodny zwany „Rzeka Drwęca”, utworzony w celu ochrony
środowiska wodnego i bytujących w nim ryb, a w
szczególności dla ochrony środowiska pstrąga, łososia,
troci i certy. Został on powołany w 1961 r. i swoim
zasięgiem obejmuje rzekę Drwęcę wraz z niektórymi
odcinkami ich dopływów. Jest to najdłuższy rezerwat
ichtiologiczny w Polsce o powierzchni chronionej 444,38
ha.
Dzięki występowaniu znacznych różnic poziomów pomiędzy
Drwęcą i jej dopływami, posiadają one na wielu odcinkach
charakter podgórski. Sprzyja to występowaniu rzadkich
gatunków ryb i minogów, gatunków preferujących wody o
dużym stopniu natlenienia.
Drwęca jest rzeką o długości 249 km i powierzchni dorzecza 5 536 km2. Wypływa ze Wzgórz Dylewskich, 2 km na południe od miejscowości Drwęck w województwie warmińsko-mazurskim, a kończy swój bieg wpadając do Wisły w Złotorii koło Torunia.
- Nawodnieni wyruszyliśmy w dalszą drogę która wiodła do ujścia rzeki Drwęcy do Wisły. Następnie pomaszerowaliśmy wzdłuż brzegu Wisły i skrajem pola kukurydzy (która w tym roku obrodziła i osiągała ponad 3 m wysokości).
Wisła, jej obraz który obserwowaliśmy podczas przemarszu to wynik próby uregulowanie rzeki jaki poczynili Prusacy, w połowie XIX w. Polegały one na dokładnym wyznaczeniu koryta o szerokości ok. 500-600 m. Następnie przy pomocy barek parowych przemieszczono ogromne ilości piasku w rzece. Tam gdzie były wyspy w nurcie – usunięto je. Tam gdzie płynęła woda poza oznaczonym pasem – zasypywano wybranym piaskiem. Efektem tych prac było nadanie korytu płynnego przebiegu, bez skosów, rozlewisk i o równej szerokości.
Następnym etapem było wybudowanie kilkuset mierzei (tzw. ostrogi). Były to półokrągłe nasypy ziemne, obudowane z góry i boków brukiem kamiennym, o szerokości około 5 i długości 20-40 m, skierowane w poprzek nurtu. Ich zadaniem było kierowanie głównego nurtu rzeki ku jej środkowi, przez co Wisła automatycznie się pogłębiała środkiem, a piasek osadzał się po bokach. Był to nowatorski pomysł ówczesnych czasów, wykonywany głównie na terenie Prus. W wyniku tych prac znacznie szersze tereny wcześniejszych rozlewisk mogły być podniesione, osuszone i wykorzystywane rolniczo. Pozostałe tereny poza miastem, niżej położone, zabezpieczono wałem, do którego przy największych powodziach od 130 lat, woda sięgała jedynie do ich nasady.
- Po minięciu mostu im. gen. Elżbiety Zawackiej na „dzikiej plaży wiślanej” zrobiliśmy sobie kolejny odpoczynek. W pamięci mamy ten teren sprzed dobrych kilku lat kiedy władze miasta zagospodarowało go: było tu boisko do plażowej piłki siatkowej, pawilon i siedziska do odpoczynku – a teraz nic po tym już nie pozostało poza plażą !
Kolejnym etapem było przejście, najpierw przez odcinek wymarłej i opuszczonej Winnicy (z której wykwaterowano mieszkańców a grunty przygotowano do sprzedaży – smutny obraz) w dalszej kolejności przy nowo wybudowanych budynkach i apartamentowcach. Przy jednym z budowanych „apartamentowców” mogliśmy zaobserwować polską pomysłowość – mianowicie by zachować proporcje obszarów zielonych do tych betonowych, trawnik znajduje się na dachach budynków.
W miarę trwania wędrówki uczestnicy „wykruszają się” i w okrojonym składzie docieramy na Bulwary Filadelfijskie. Nowo wyremontowane nabrzeże Wisły miało stać się odskocznią dla deptaku na ulicy Szerokiej – ale nie w takim upale (temperatura dochodziła do 32 ºC w cieniu), teraz jest po prostu rozgrzaną betonową pustynią – pustą, bez ludzi. Na wodzie też pełna stagnacja. My spragnieni zimnego napoju kończymy dzisiejszą wędrówkę w jednym z ogródków starówki.
Podsumowując naszą WR wpisującą się do minionego Festiwalu Wisły – nad Wisłą jest marazm. Dawno za nami pozostał „Złoty Okres” żeglugi wiślanej trwający do rozbiorów Polski.
Patrząc okiem dzisiejszego ekonomisty: PKB Polski było wyższe, niż obecnie w Chinach… A Wisła była najważniejszą rzeką świata. Nie Ren, nie Dunaj albo Orinoko czy Nil.
Rzeczywistość tę najtrafniej chyba opisał wybitny toruński historyk XIX w., Arthur Semrau (1862-1940): „Miasto zostało złamane na duszy i ciele, Królowa Wisły stała się żebraczką”.
Opracował: Tadeusz Perlik.